Sławińska pisze

By Ania Kitka
Paryż to suka.

Paryż to suka.

 

Jest takie mądre przysłowie: „Nie ocenia się książki po okładce”. Tak samo nie powinniśmy oceniać kobiety po ubiorze.To, że ma na sobie mini i szpilki nie znaczy, że prosi się o podryw, a w Paryżu to wcale nie oznacza kobiety! Chłopaki uważajcie, możecie się nieźle zdziwić. Tak samo nie wolno nabijać się z grubasów ( pozdro dla Seana z Londynu, zazdroszczę Ci imprezy z Williamsem <3) to, że ktoś jest otyły nie znaczy, że lubi tylko jeść! Często to wina choroby, a to że ktoś ma na torebce logo LV, nie znaczy, że jest bogaty. Ale dzisiaj o czymś innym. Szybki test. Zamknij oczy i odpowiedz na pytanie, byle szybko! Liczą się pierwsze skojarzenia. Z czym kojarzy ci się Paryż? Niech zgadnę: wieża Eiffla, Luwr, wino, śmierdzące sery, romantyczne pocałunki, miłość, Coco Chanel, Louis de Funès, rogaliki i wiele, wiele innych:) Ale na dziesięć skojarzeń nie było ani jednego negatywnego, no może te śmierdzące sery. A tu jak w mordę strzelił, przyjeżdżasz do Paryża, multikulturowego ( niegdyś zaleta, teraz wada) miasta, stolicy szyku, elegancji, tolerancji, rzec można, i dostajesz liścia w twarz. Pierwsze co do ciebie dociera to smród. Cuchnie na ulicach, w metrze, nawet w sklepach(spożywczych). No jawny konkurs, gdzie szybciej puścisz pawia. Turystom oczywiście to nie przeszkadza, wszystko jest „och” i „ach”, wszystko daje powód do uśmiechu, a z tyłka leci im tęcza. Oni jeszcze nie znają drugiego oblicza PARYŻA. Najzabawniejsze jest to, że też taka byłaś, też zachwycałaś się byle bzdetem i też oceniałaś książkę po okładce. Ludzie się nie zmieniają? Nieprawda. Tak jak Paryż okazał się niezłą suką, tak i yy się nią staniesz, na szczęście! Kiedyś moja francuska koleżanka ( z pochodzenia Polka) na początku mojej przygody z Paryżem, porównała go do oceanu. Powiedziała, że pływają w nim małe, strachliwe rybki (ja kiedyś), średnie, w miarę ogarnięte ryby i duże rekiny, które całą resztę mają w dupie (ja dzisiaj). Im szybciej staniesz się rekinem, tym szybciej nauczysz się żyć w Paryżu.
Wspomniałam, że Paryż cuchnie? Wychodząc na ulicę, uczestniczysz w pieprzonym torze przeszkód. Zachwycasz się cudownym małym pieskiem ( najpopularniejsze to francuskie buldogi i moje ukochane Jacki Russelle). Cudownie jest patrzeć jak sobie spacerują z panią w kapeluszu, z czerwonymi ustami i w bluzeczce w marynarskie paski, słoneczko świeci, ptaszki śpiewają, aż tu nagle ten mały skurczybyk wali kloca na środku chodnika!( w Paryżu brak dla nich miejsca). I tak z dziesięć razy zanim zejdziesz do metra, gdzie też możesz sie natknąć na gównianą niespodziankę. Okej, przyznam że większość właścicieli czworonogów nosi ze sobą woreczki i po nich sprząta: ). Najlepiej robić to od razu do woreczka, jak pewna bezdomna, która mieszka przy wejściu do banku. Uwielbiam podróżować samochodem jako pasażer, nos przyklejony do szyby i człowiek obserwuje świat z lekkim dystansem, marząc co by było, gdyby. Pewnego razu, jadąc za miasto z moim narzeczonym stanęliśmy na światłach. Obserwuję. Dżaga w kapeluszu z H&M, fajny, kupię, na pewno tani. Ta ma zajebiste szpilki, nie noszę, kupię, kiedyś nałożę. Cztery laski, każda jest właścicielką torby od Michaela Korsa, mało oryginalnie ale modnie. Też sobie kupię. I widzisz bezdomną. Młoda, ładna, leży pod kołdrą na ulicy. Wstaje odwraca się tyłkiem do czterech lasek z „Korsem”, dżagi w kapeluszu i babki na szpilach, wyciąga worek i sra! No comment. Wpatrujesz się w to jak szpak w piz.. i ogarniasz sytuację. Zielone. Odjeżdżasz. Szok! Ona idealnie podsumowuje podejście do życia. Żyj swoim życiem, niczym się nie przejmuj i sraj na tych, którzy cię olewają.

 

 

4 comments found

  1. Hahahah dobry tekst! Mieszkam w Pari i podpisuje się pod tym czym tylko mogę ? dla mnie jeszcze gorsi są Ci zarozumiali Francuzi (choć zdarzają się wyjątki, jak w każdym narodzie)
    Dwa lata and i am out of here ihaaaa?

Your email address will not be published. Required fields are marked with *.